Paryska 232A | Skarżysko-Kamienna +48 663 01 55 99 kontakt@skarzysko24.pl
- Reklama -
Image

Opowieść o Halnym (cz.7)

"Nurt" ograniczał się do powstrzymywania poboru kontyngentów, które Niemcy nakładali na rolników. Było więcej szkolenia, czekaliśmy na akcję Burza, zwłaszcza, że front się przybliżał, powstał przyczółek baranowsko - sandomierski, który sięgał nawet przez krótki okres pod Ostrowiec Św. Nie było większych koncentracji. Oddziały były wciąż rozlokowane po wsiach. Do lasu wróciliśmy dopiero przed akcją Burza. Wtedy też nastąpiła koncentracja oddziałów. Zgłaszało się coraz więcej ochotników, ale "Nurt" ich odprawiał, głównie z braku broni. Przyjmowano tylko uzbrojonych.

Ruch zaczął się pod koniec czerwca. Podejmowaliśmy zrzuty, przejmowano zamelinowane uzbrojenie, trwało to do sierpnia. Odradzające się zgrupowanie otrzymało nazwę 1 batalionu 2 pułku piechoty Legionów Armii Krajowej. Dowodził nim "Nurt" aż do października, kiedy został mianowany dowódcą pułku.

Kompania 3 chor. "Szorta" w marszu

Wtedy pod koniec lipca przeszedłem przez front niemiecko - radziecki na drugą stronę. Staliśmy w Bardzie k. Łagowa. Trwały żniwa. Stałem na placówce ze swoją drużyną. Bardzo to duża, zamożna miejscowość z dużym kościołem. Na niewielkim wzniesieniu mieliśmy doskonałą widoczność w kierunku Łagowa. Przed nami polny trakt, ktoś zameldował, że zbliża się motocykl z przyczepą, na którym siedzi trzech ludzi. Widać ich jak na dłoni. Podjechali, chłopaki ich zatrzymali. Dwóch Rosjan i polski leśnik, którego wzięli na przewodnika. Oni zeskoczyli i z radością do nas wołali, a potem z tej uciechy, że to nie Niemcy ich zatrzymali, zaczęli "Bata" po rękach całować. "Bat" miał potężną posturę, wzięli go za dowódcę. Rozdali nam swoje granaty i pojechali we właściwą stronę, do Barda, gdzie stało nasze dowództwo. To był pierwszy kontakt z Rosjanami.

Wieś Bardo - spotkanie ze zwiadem sowieckim.
W wózku motocykla Kazimierz Szlompek "Mrok"

Batalion "Nurta" przesuwał się dalej, liczył już chyba ze dwustu ludzi i weszliśmy do wsi Wszaków, 10 km na południe od Pasma Jeleniowskiego. We wsi byli już Rosjanie. Mieliśmy zajmować kwatery zgodnie z przydziałem kwatermistrza. Wszystkie były położone blisko siebie. Dostaliśmy też rozkaz, by nie wypuszczać broni z ręki. Wieś ciągnęła się równolegle do gór, między chałupami stała rosyjska artyleria lekka, kilkanaście dział. Odbywało się bratanie z Rosjanami, jak to między swoimi. We Wszakowie byliśmy parę dni. Trzeciego, po dwóch nocach pełnych czujności, choć nie było żadnych zatargów, dostałem wezwanie do "Nurta", który kwaterował kilkanaście chałup dalej. Wszedłem, kwatera duża, kręcą się nasi oficerowie, jest też kilku oficerów sowieckich, a "Nurt" każe mi poczekać przed domem. Wyszedł po chwili i w czasie spaceru przekazał mi zadanie: muszę dozbroić moją drużynę. "Szort" doda mi brakującej broni. Odbierałem to jak wyróżnienie. Zadanie miało być całkowicie samodzielne. Powiedział:

 - Rosjanie przymuszają nas do zaatakowania Ostrowca, który mamy zająć. A my nie jesteśmy do tego przygotowani.

Polecił mi więc przejść przez Przełęcz Witosławską na północną stronę Pasma Jeleniowskiego i zbadać, co tam się dzieje. A on podejmie decyzję w zależności od tego, co będzie w moim meldunku, który mam mu niezwłocznie przesłać.

Asystowało mi jeszcze dwóch konnych łączników, którzy mieli wrócić na południową stronę Pasma Jeleniowskiego. Dostałem hasło obowiązujące tego dnia. Wyszliśmy ze wsi bardzo wczesnym świtem, było jeszcze szaro, przeszliśmy przez linię Rosjan, których dowódca spytał, po co idziemy. Powiedziałem, że po paszę dla koni. Szliśmy w kierunku wschodnim, co chwila przelatywały nad nami niemieckie samoloty zwiadowcze, kryliśmy się przed nimi w zbożach, część była już zebrana w kopki, kleiliśmy się więc do tych kopek, wreszcie skręciliśmy w lewo i podeszliśmy w kierunku przełęczy. Po drodze w jakiejś wiosce odpoczęliśmy chwilę, napiliśmy się mleka, a potem ruszyliśmy dalej w górę i - już lasem - zbliżyliśmy się do przełęczy.

Szperacze, idący przodem, sygnalizują, że coś się dzieje. Na Przełęczy Witosławskiej kręcą się jacyś ludzie. Bardzo ostrożnie podeszliśmy do nich, okazało się, że to pięciu Rosjan minuje drogę. Kopali doły i wkładali w nie skrzynki. Były to miny przeciwpancerne, nie przeciwpiechotne. Byli nieubezpieczeni, karabiny poustawiali pod drzewami. Przerażonych zaskoczyliśmy całkowicie. Widać było, jaką ulgę odczuli, kiedy zorientowali się, że to Polacy. Pogwarka i zakurka trwała kwadrans. Jeden z nich narysował mi rozkład pola minowego. Karteczkę wziąłem i zeszliśmy w dół. Widok był szeroki, przed nami majątek Nagorzyce, w którym już bywaliśmy i przyjmowano nas tam bardzo gościnnie. Na polach widać było pracujących przy żniwach ludzi. Uciekali przed nami, widać nas było z daleka, pieszych i konnych. Konnych zostawiłem w krzakach, a sam z pieszymi wszedłem do dworu. Podzieleni na dwie sekcje obeszliśmy wokół duże zabudowania. W środku nie było nikogo. Wszystko pootwierane i całkowicie opustoszałe. Ani Polaków, ani Niemców. Poszliśmy w kierunku drogi Słupia Nowa - Ostrowiec Św. I nagle zza niewielkiego wzniesienia usłyszałem warkot i ukazał się czołg. Na mnie zrobił on wstrząsające wrażenie. Popatrzyłem na broń, którą miałem w ręku i na jego ogromną lufę. Po raz pierwszy zetknąłem się z tą stalową potęgą i czułem się wobec niej nagi i bezbronny. Wtedy też uderzyłem - pierwszy raz - żołnierza. Jeden z moich ludzi nie wytrzymał nerwowo i poderwał się.

Ściągnąłem go w dół, na ziemię. Szarpnął się, więc musiałem go pięścią zdzielić. A potem sam miałem chwilę paniki. Kazałem "Mietkowi"* iść z drużyną do następnej wsi, a sam postanowiłem wrócić do dworu. Nie mogłem zrozumieć, dlaczego tam nikogo nie ma. Chciałem to sprawdzić. Wróciłem więc do dworu w Nagorzycach. Przeszedłem przez wszystkie pokoje dworu, żywej duszy, szafy pootwierane. Obszedłem obejście, też nikogo. I nagle zza rogu budynku wyłonił się żołnierz niemiecki. Młody chłopak, karabin trzymał na pasku, ja swoje empi na szyi. Staliśmy jak dwa słupy i patrzyliśmy na siebie. Patrzyliśmy, który pierwszy spróbuje coś zrobić. Zobaczyłem, jak jego ręka się kurczy, jakby chciał sięgnąć do zamka, więc ja krzyknąłem:

 - Hande hoch !

On zrobił w tył zwrot błyskawicznie i w nogi. A ja w drugą stronę. Mając w pamięci ten czołg okropny. I rzeczywiście, jakieś sto metrów dalej stał czołg. Czołg stał, ludzie koło niego się kręcili, a mnie się wydawało, że oni mnie widzą. Popędziłem w kierunku wsi, gdzie mieli na mnie moi ludzie czekać. Nie przeżyłem nigdy takiego strachu, jak wtedy. Czułem za sobą tę masę z żelaza. Dopadłem swojej drużyny, chłopcy leżeli i czekali. "Bat" mówi:

 - "Halny", tam jest czołg.

 - Wiem - ja na to - widziałem go.

 - Podpełzłem - mówi "Bat" - i miałem go jak na dłoni. K...a, żebym tak miał do niego z czego wygarnąć... - żalił się.

Poniżej biegła droga na Ostrowiec. Jeden z mieszkańców wsi Milejowice powiedział mi, jak często i jakie oddziały przemieszczają się po niej. Dość, że Niemcy wprawdzie często drogą jeżdżą, ale w okolicy nie ma większej, stacjonującej tu jednostki. Przez konnego łącznika wysłałem, chyba to był pchor. "Wiktor"*, do "Nurta" meldunek, opisałem w nim co i jak, załączyłem szkic pola minowego. "Nurt" pokazywał ten meldunek innym oficerom, dając go za wzór.

Szorty" w marszu. Pierwszy z prawej, z lornetką "Halny",
 obok pchor."Zabawa" Jerzy Krajewski

Zapadliśmy w Milejowicach, czekając na oddział "Nurta", który potem przeszedł na północną stronę pasma i zajął folwark Kunin, w którym pracowała nasza "Siostra Hanka"* (późniejsza żona "Wiktora"), i wieś Skoszyn.


"Hanka" - Anna Lubowicka z sanitariatu batalionowego opatruje rannego

* "Mietek" - Mieczysław Zamilski
* "Wiktor" - Jerzy Lubowicki
* "Siostra Hanka", "Hanka" - Anna Lubowicka


O tym, czy "Halny" zdobył nowe spodnie, marszu na Warszawę i odwrocie znad Pilicy, a także o kulisach awansu na ppor. przeczytacie już za tydzień na www.skarzysko24.pl

Zdzisław Rachtan "Halny" - "Nurt" mjr Eugeniusz Kaszyński 1909-1976 Oficyna Wydawnicza RYTM Warszawa 2008 (fragmenty), zdjęcia - reprodukcje z prywatnych zbiorów autora.

Mariusz Gruszczyński

pierwsin.png

wikary

- Reklama -
dompogrzebowy_out.jpg
Najnowsze artykuły
Zaproszenia
- Reklama -
Dobre Fotki Mariusz Busiek
Ostatnio komentowane
Ostatnio popularne
Na naszym Facebooku
Redakcja
ul. Paryska 232A/3
26-110 Skarżysko-Kamienna
+48 663 01 55 99
+48 508 12 72 16
kontakt@skarzysko24.pl
Nota prawna

Wydawca portalu skarzysko24.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy i postów zamieszczanych przez użytkowników portalu. Osoby zamieszczające wypowiedzi naruszające prawo lub prawem chronione dobra osób trzecich mogą ponieść z tego tytułu odpowiedzialność karną lub cywilną.

Logowanie